wtorek, 10 maja 2016

Prolog

21 maj 

   Miało być tak pięknie, tak wspaniale. 
  Tymczasem dowiedziałam się, że moje życie się posypało, tak po prostu, w jednej chwili wszystko się zawaliło... Wprawdzie nie zostałam z wszystkim sama, ale ciągle jest mi ciężko. Można powiedzieć, że miałam wszystko, co chciałam, a nagle zostałam prawie z niczym. Musiałam się przeprowadzić do wielkiego, zatłoczonego miasta, gdzie tak naprawdę dla wszystkich otaczających Cię ludzi jesteś tylko "jedną osobą", która nic nie znaczy. W moim świecie tak nie było. W moim świecie, mojej małej miejscowości, każdy się znał, każdego szanował. Teraz pozostaje mi chodzić codziennie rano z bólem do szkoły, niosąc ciężki plecak, razem z ciężkim sercem, dotychczas mi nie znanym. Chodzę mokrymi ulicami, wśród kałuż, ciągle pada. Tak jakby każdy tu wiedział, że życie mi się sypie, a deszcz nieustannie o tym zawiadamiał. Może gdyby pogoda była w końcu normalna, bo przecież mamy maj, moje teraźniejsze "życie" nie wyglądałoby tak. 
  - Łukasz, Damian! - krzyknął, ktoś, kogo... nawet nie znam - Patrzcie, kto idzie! Dziewczyno, nie wstyd, Ci pokazywać się na ulicy? 
  - Właśnie! - zawtórował kolejny męski głos - Jesteś spłukana, gruba i tępa! Jeszcze nie widziałem kogoś takiego... 
  - Zostawcie ją - zaśmiała się jakaś głupia dziewczyna - Ona nawet nie zasługuje, abyście WY do niej mówili! To zdzierstwo, nie człowiek!
  Patrzyłam się na nich jeszcze chwilę. Nic nie mówiłam. Stałam, jak zamrożona, w siekającym deszczu. Już nie wiedziałam, czy to kropla, czy moja łza spływa mi tak łatwo po policzku.. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz